Przykro mi to mówić, ale nasza wataha zostaje zamknięta! Nie usuwam jej ani nikomu nie oddaję. Ciągle będzie. Mała aktywność i popularność niestety do tego doprowadziła. Ale jesli ktoś szuka innej to zapraszam na nową! (link na końcu) Uprzedzam, że jeszcze jest robiona i jesli ktoś raz na tydzień nie napisze opo dostaje ostrzeżenie, ale tym razem nie będę przymykać oka!
~Sharpnes
http://watahaognistejnadziei.blogspot.com/
wtorek, 12 listopada 2013
niedziela, 3 listopada 2013
Od Sharpnes CD Killer
Nadchodziła jesień, okropna jesień. Nigdy jej nie lubiłam. Byłam poważna i zasmucona sytuacją. Ostatnio działy się wielkie rzeczy w watasze. Killer ciągle próbował mnie pocieszać i rozbawiać. W końcu nie wytrzymałam i musiałam iść nad Jezioro Alf. Stare czasy mi się przypominały. Tutaj się urodziłam i tutaj zostałam. Po jakimś czasie znowu spotkałam Killera. Kiedy się odezwał uśmiechnęłam się.
-Czemu jesteś smutna? - spytał. Nie odpowiadałam. Ciągle myślałam o tym co się stanie.
-Powiedz, możesz mi zaufać - spojrzałam na niego wzrokiem, który miał przekazywać ,,I tak tego nie zrozumiesz".
-Widzisz... - wyszeptałam nie ufnie - ...na początku zimy są moje urodziny, a zawsze w jesień dzieją się dziwne rzeczy z tym związane.
-Nie rozumiem
-Widzisz - powiedziałam już pewniej i bardziej sarkastycznie - Należę do elity wilków, pochodzę z rodziny władców. Moi rodzice właśnie w jesień rozmawiali z bóstwami, abym się urodziła pierwszego dnia zimy, a w jesień, żeby działy się rzeczy, które maja mnie trenować.
-Ale to nie ma sensu
-Może i masz rację, ale to prawda - okropnie spoważniałam i odleciałam nad środek jeziora. Zatrzymałam się i dałam nura w wodę. Przepłynęłam do swojej jaskini gdzie dalej rozmyślałam. Po jakimś czasie usłyszałam krzyk:
-Sharpnes!
<Killer?>
-Czemu jesteś smutna? - spytał. Nie odpowiadałam. Ciągle myślałam o tym co się stanie.
-Powiedz, możesz mi zaufać - spojrzałam na niego wzrokiem, który miał przekazywać ,,I tak tego nie zrozumiesz".
-Widzisz... - wyszeptałam nie ufnie - ...na początku zimy są moje urodziny, a zawsze w jesień dzieją się dziwne rzeczy z tym związane.
-Nie rozumiem
-Widzisz - powiedziałam już pewniej i bardziej sarkastycznie - Należę do elity wilków, pochodzę z rodziny władców. Moi rodzice właśnie w jesień rozmawiali z bóstwami, abym się urodziła pierwszego dnia zimy, a w jesień, żeby działy się rzeczy, które maja mnie trenować.
-Ale to nie ma sensu
-Może i masz rację, ale to prawda - okropnie spoważniałam i odleciałam nad środek jeziora. Zatrzymałam się i dałam nura w wodę. Przepłynęłam do swojej jaskini gdzie dalej rozmyślałam. Po jakimś czasie usłyszałam krzyk:
-Sharpnes!
<Killer?>
Od Pyśki: Evil
Postanowiłam się przejść, koło wejścia do
jaskini szedł Evil. Myślał że jestem zła za to że mnie wystraszył.
Poszliśmy nad kąpielisko, podczas drogi zastanawiałam się jak mu wyznać
miłość. Nagle wepchnoł mnie do wody. Kąpaliśmy się długo, jak wyszliśmy
na brzeg potknełam się, Evil chciał mnie złapać ale oboje się
przewruciliśmy. Usiedliśmy na brzegu i już mieliśmy się pocałować gdy
nagle przyszła Luna z Darkiem i Amber. Odskoczyliśmy od siebie. Gdy
podeszłąm do Luny Evil zniknął. Jak zobaczyłam po raz pierwszy Amber
uśmiechnęłam się, była taka słodka.
|
Od Killera: Sharpnes
Jesień to ciężka pora roku-tylko
sprzątanie liści. Gdy ujżałem Sharpnes stała jakaś zasmucona, niewiem co
jej było. Prubowałem ją pocieszyć. Jak wszedłem na drzewo ześliznołem
się z gałęzi i wpadłem do wody, wszystkie wilki które były w pobliżu się
ze mnie śmiały ale Sharpnes nie. Po tym zdażeniu poszliśmy do mojej
jaskini:
-Czemu jesteś taka zasmucona
Nie odpowiedziała. Następnego dnia przyszła już bardziej wesoła, nie wiedziałem o co chodzi. Miałem dużego pecha bo jak wchodziłem na każde drzewo zawsze z niego spadałem i zawsze w coś wpadałem. Ona i tak była zasmucona. Wkońcu jak znikneła przez 3 dni jej nie było. Znalazłem ją przy jezioże alf. Jak uszłyszała mój głos uśmiechneła się.
-Czemu jesteś taka zasmucona
Nie odpowiedziała. Następnego dnia przyszła już bardziej wesoła, nie wiedziałem o co chodzi. Miałem dużego pecha bo jak wchodziłem na każde drzewo zawsze z niego spadałem i zawsze w coś wpadałem. Ona i tak była zasmucona. Wkońcu jak znikneła przez 3 dni jej nie było. Znalazłem ją przy jezioże alf. Jak uszłyszała mój głos uśmiechneła się.
<Sharpnes?>
piątek, 1 listopada 2013
Od Nami: Liściowy potwór
Westchnęłam głęboko, z irytacją odgarniając kolejnego kolorowego liścia, który natrętny usiadł na moim pysku. Ja rozumiem, że była jesień. Rozumiem, że liście spadają. No ale rany, dlaczego akurat na mój pysk? Aż tak je do niego ciągnie?
Przewróciłam się na drugi bok, spoglądając z ukosa na całą resztę krzątającej się Watahy. Chyba tylko ja jedyna się tutaj obijałam, podczas gdy inne wilki zamiatały ziemię z liści.
- Nami... Może byś łaskawie madame zeszła na ziemię i pomogła nam tutaj? - Wtrącił się Fen z sarkazmem.
- Chyba, że boisz się pobrudzić sobie łapki. - Dodał swoje pięć groszy Nevit, stojący obok lisa. Westchnęłam głęboko, udając wielce urażoną.
- Ależ jak możesz?! Masz czelność mnie obrażać! - Podniosłam się gwałtownie, przystawiając teatralnie łapę do czoła. Po chwili zachwiałam się niebezpiecznie na gałęzi drzewa i runęłam wprost w kupę liści. Zdezorientowana zaczęłam machać łapami to w prawo, to w lewo. Słyszałam jak ktoś dusi się ze śmiechu. Szybko wygrzebałam się na powierzchnię i spojrzałam po rozbawionych pyskach wilków.
- No co? - Spytałam nie bardzo wiedząc, o co im teraz chodzi. - Z czego się tak śmiejecie? Jestem aż tak śmieszna?...
- Owszem. - Odparł Nevit, prowadząc mnie w stronę wody. Wytrącona z równowagi spojrzałam w swoje odbicie w tafli i wtedy właśnie zrozumiałam, dlaczego ciągle dusili w sobie usilnie śmiech. Całe moje futro "ozdobione" było kolorowymi listkami. Gdzie nie gdzie powplątywały się również gałązki. Sama widząc siebie o mało co nie udusiłam się ze śmiechu.
- Z czego się tak szczerzycie? - Warknęła Sharpnes, która zjawiła się nagle.
- Ze mnie. - Wysapałam z trudem łapiąc oddech i otarłam łezki z kąciku oczu. Sharpnes gdy ujrzała moją szkaradną postać parsknęła śmiechem, kręcąc z politowaniem głową.
- Dobra... Skończcie wygłupy i zabierzcie się dalej do pracy. Jeszcze sporo tego. - Dodała, po czym skinąwszy lekko łbem, odeszła.
Przewróciłam się na drugi bok, spoglądając z ukosa na całą resztę krzątającej się Watahy. Chyba tylko ja jedyna się tutaj obijałam, podczas gdy inne wilki zamiatały ziemię z liści.
- Nami... Może byś łaskawie madame zeszła na ziemię i pomogła nam tutaj? - Wtrącił się Fen z sarkazmem.
- Chyba, że boisz się pobrudzić sobie łapki. - Dodał swoje pięć groszy Nevit, stojący obok lisa. Westchnęłam głęboko, udając wielce urażoną.
- Ależ jak możesz?! Masz czelność mnie obrażać! - Podniosłam się gwałtownie, przystawiając teatralnie łapę do czoła. Po chwili zachwiałam się niebezpiecznie na gałęzi drzewa i runęłam wprost w kupę liści. Zdezorientowana zaczęłam machać łapami to w prawo, to w lewo. Słyszałam jak ktoś dusi się ze śmiechu. Szybko wygrzebałam się na powierzchnię i spojrzałam po rozbawionych pyskach wilków.
- No co? - Spytałam nie bardzo wiedząc, o co im teraz chodzi. - Z czego się tak śmiejecie? Jestem aż tak śmieszna?...
- Owszem. - Odparł Nevit, prowadząc mnie w stronę wody. Wytrącona z równowagi spojrzałam w swoje odbicie w tafli i wtedy właśnie zrozumiałam, dlaczego ciągle dusili w sobie usilnie śmiech. Całe moje futro "ozdobione" było kolorowymi listkami. Gdzie nie gdzie powplątywały się również gałązki. Sama widząc siebie o mało co nie udusiłam się ze śmiechu.
- Z czego się tak szczerzycie? - Warknęła Sharpnes, która zjawiła się nagle.
- Ze mnie. - Wysapałam z trudem łapiąc oddech i otarłam łezki z kąciku oczu. Sharpnes gdy ujrzała moją szkaradną postać parsknęła śmiechem, kręcąc z politowaniem głową.
- Dobra... Skończcie wygłupy i zabierzcie się dalej do pracy. Jeszcze sporo tego. - Dodała, po czym skinąwszy lekko łbem, odeszła.
Subskrybuj:
Posty (Atom)