Nadchodziła jesień, okropna jesień. Nigdy jej nie lubiłam. Byłam poważna i zasmucona sytuacją. Ostatnio działy się wielkie rzeczy w watasze. Killer ciągle próbował mnie pocieszać i rozbawiać. W końcu nie wytrzymałam i musiałam iść nad Jezioro Alf. Stare czasy mi się przypominały. Tutaj się urodziłam i tutaj zostałam. Po jakimś czasie znowu spotkałam Killera. Kiedy się odezwał uśmiechnęłam się.
-Czemu jesteś smutna? - spytał. Nie odpowiadałam. Ciągle myślałam o tym co się stanie.
-Powiedz, możesz mi zaufać - spojrzałam na niego wzrokiem, który miał przekazywać ,,I tak tego nie zrozumiesz".
-Widzisz... - wyszeptałam nie ufnie - ...na początku zimy są moje urodziny, a zawsze w jesień dzieją się dziwne rzeczy z tym związane.
-Nie rozumiem
-Widzisz - powiedziałam już pewniej i bardziej sarkastycznie - Należę do elity wilków, pochodzę z rodziny władców. Moi rodzice właśnie w jesień rozmawiali z bóstwami, abym się urodziła pierwszego dnia zimy, a w jesień, żeby działy się rzeczy, które maja mnie trenować.
-Ale to nie ma sensu
-Może i masz rację, ale to prawda - okropnie spoważniałam i odleciałam nad środek jeziora. Zatrzymałam się i dałam nura w wodę. Przepłynęłam do swojej jaskini gdzie dalej rozmyślałam. Po jakimś czasie usłyszałam krzyk:
-Sharpnes!
<Killer?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz